Trzeba odejść nieco od hotelu, by znaleźć to miejsce. Pomiędzy drzewami, jakie tu rosną, można - stając w odpowiednim miejscu - dostrzec majaczący gdzieś w oddali białawy punkt. Ciekawość weźmie górę? Pójdziesz przed siebie, wkroczysz w trzewia borzeszcza, by sprawdzić, co one skrywają?
Co we wnętrzu tego małego lasku robi stara, porośnięta mchem fontanna wyrzeźbiona w ongiś białego, dziś pokrytego szarością czasu marmuru? Nie wiadomo, podobnie jak nie jest wyjaśnione, kto ją tu pozostawił oraz dlaczego spod przymkniętych oczu figury gęstymi strumieniami wypływają łzy, w jeziorze których toną jej bose stopy? Marmurowe skrzydła otaczają ją niczym troskliwe ramiona, jak gdyby anielica chciała się skryć przed światem w rozpaczliwej, niemającej sensu próbie, przygwożdżona do ziemi ciężarem własnych łez, stóp zespojonych z kamienną podstawą posągu, siłą pełznących cierpliwie ku górze traw i bluszczy. Suknia powiewająca na nieistniejącym wietrze, choć twarda w dotyku, wydaje się być wykonana z najdelikatniejszej tkaniny.
Spójrz jej w oczy... te półprzymknięte, puste. Nie zaznaczono w nich źrenic. A jednak wrażenie, że z pochyloną w smutku głową spogląda na ciebie ukradkiem, gdy odwracasz wzrok... Czujesz to? Tajemnicze miejsce. Chciałbyś odejść, ale głos gdzieś wewnątrz prosi cię, byś został. Dotrzymał towarzystwa pięknej, zastygłej w bezruchu kobiecie. Płaczącemu aniołowi.
Co we wnętrzu tego małego lasku robi stara, porośnięta mchem fontanna wyrzeźbiona w ongiś białego, dziś pokrytego szarością czasu marmuru? Nie wiadomo, podobnie jak nie jest wyjaśnione, kto ją tu pozostawił oraz dlaczego spod przymkniętych oczu figury gęstymi strumieniami wypływają łzy, w jeziorze których toną jej bose stopy? Marmurowe skrzydła otaczają ją niczym troskliwe ramiona, jak gdyby anielica chciała się skryć przed światem w rozpaczliwej, niemającej sensu próbie, przygwożdżona do ziemi ciężarem własnych łez, stóp zespojonych z kamienną podstawą posągu, siłą pełznących cierpliwie ku górze traw i bluszczy. Suknia powiewająca na nieistniejącym wietrze, choć twarda w dotyku, wydaje się być wykonana z najdelikatniejszej tkaniny.
Spójrz jej w oczy... te półprzymknięte, puste. Nie zaznaczono w nich źrenic. A jednak wrażenie, że z pochyloną w smutku głową spogląda na ciebie ukradkiem, gdy odwracasz wzrok... Czujesz to? Tajemnicze miejsce. Chciałbyś odejść, ale głos gdzieś wewnątrz prosi cię, byś został. Dotrzymał towarzystwa pięknej, zastygłej w bezruchu kobiecie. Płaczącemu aniołowi.