Ĺshild nie znosiła upałów. Z resztą, patrząc czysto teoretycznie, na jej pochodzenie – nie była zbyt przyzwyczajona. Maksimum wytrzymałości stanowiły dla niej temperatury do trzydziestu stopni, wyższe raczej mało kiedy się w jej rodzinnych stronach zdarzały. A tutaj proszę, niezbyt miła niespodzianka. Do tego jak na złość nie wiał żaden, chociaż lekki, wiaterek. Ślady wilgoci we wdychanym powietrzu raczej też były znikome, jeśli w ogóle występowały. Duchota, susza, pustynia… Ale zaraz… Przecież w pobliżu takiego hotelu musi być coś w rodzaju jeziora, stawu. Jakiś zbiornik wodny na pewno się znajdzie. Jeszcze jakby ryby w nim były to panna Bondevik znalazłaby sobie zajęcie na długie popołudnia, nawet takie upalne. Bo któż nie lubi siedzieć z wędką nad jeziorem? Zawsze można wziąć ze sobą kapelusz chroniący przed słońcem i już, można siedzieć godzinami, słuchać jak trawa rośnie – czyli po prostu rozkoszować się świętym, nienaruszanym przez nic spokojem. Wprawdzie tutaj nie mogła na brak takowego narzekać, nikt się nie naprzykrzał, nie występowały żadne osobniki nazbyt rozwydrzone i zwracające na siebie uwagę. Ogółem miła atmosfera, pozwalająca Norweżce na samotną egzystencję, którą tak sobie umiłowała.
Na takową pogodę pokusiła się o zmianę stroju. Białe, płaskie sandałki oraz tego samego koloru zwiewna sukienka na ramiączka sięgająca do kolan, dodatkowo ozdobiona u dołu całym paskiem niebieskich śnieżynek. Trzeba było pokazać co się lubi, nieprawdaż? W takim oto stroju wybrała się na poszukiwania idealnego miejsca na łonie natury z widokiem na wodę. Do odwiedzenia miejscowego basenu raczej jej nie ciągnęło. Znalazła szybciej niż się tego spodziewała. Urocze jeziorko w miłej dla oka okolicy. Tylko… w chwili obecnej nie mogła liczyć na przesiadywanie tutaj w pojedynkę, wypatrzyła trzy inne kobiety. Cóż, nie znaczyło to, że do którejś będzie miała zamiar się dosiąść. Z drugiej strony… Co to szkodzi? Kroki skierowała ku pannie, która wybrała cień i jak widać nie kwapiła się do ruszania z miejsca. A skoro wolała być sama, nie podeszła do pozostałej dwójki to może… Brania dusza? Zawsze warto się przekonać.
Usiadła na trawie, niedaleko niej.
- Można? – wolała się upewnić. Nigdy nie miała w zwyczaju narzucania innym swojego towarzystwa.