Początki są zawsze trudne, prawda? No ale dobrze, spróbujemy.
Bez żadnych zbędnych słów, dupereli i tak dalej, Porcia weszła jako pierwsza z całej gromady do tajemniczego domu. Nie wiadomo, czy się wcisnęła, czy to ją puszczono jako takie "mięso armatnie", jakby zaraz na wejściu miało ją coś pożreć. Utrzymajmy się wersji, że po prostu odważyła się postawić pierwsze kroki. Ktoś w końcu musiał, prawda?
Od razu zaczęła rozglądać się we wszystkie strony. Na ściany, podłogę, czy inne obiekty, które jeszcze rzuciły jej się w oczy.
Szczerze, to spodziewała się czegoś więcej. Wiadomo – to tylko opuszczona posiadłość, więc na bank nie ma tutaj czego oglądać… jeżeli jednak wzbudzała u ludzi jakąś grozę to musiało to oznaczać, że coś tam się znajduje… a tu co? Klops w sosie pomidorowym. Zwykły dom, jak Boga kocham!
A wiecie co? Pomimo braku jakichkolwiek dowodów na niebezpieczeństwo czy oznakę, że trzeba się bać, to po jej ciele przeszedł dreszcz. Może to właśnie ta pustka tak przerażała?
Na wszelki wypadek wzięła do swoich rąk swoją ukochaną broń. Jako, że wszystko było przygotowane, magazynek pełny, to zostawała jej tylko czujność i zdecydowanie trzymanie przedmiotu… no dobra, dodatkowo musiała czekać na resztę person. Jakby wysunęła się zbyt szybko naprzód bez nich, to pewnie słuch by po niej zginął. Albo po nich. Nie ważne.
// Krótko, byleby po prostu jakoś zacząć C: