Capslock zawsze na propsie.
Też ciebie Chineczko uwielbiam, nie masz za co dziękować. Przynajmniej ciebie wena odwiedziła~
Jaki wspaniały wstęp, userka gratuluje, całuje, rozrzuca kwiatki i piecze już ciasto, jako nagrodę... ale takie bez orzeszków i miodu, bo ich nie lubi. No po prostu. Po prostu. A dieta to niech sobie idzie, sio. Nie można odmówić ciasta... No chyba, że jest się bezdusznym. Wtedy to droga wolna.
Mam papiery na umieranie, więc userka może umierać kiedy chce. No chyba, że chce pani zawiązać jakąś umową, niczym z Meksykiem. Wtedy będzie się pilnować, aby nie poległa przypadkiem w morzu literek i narkotyków Meksia. No bo śmierć w takim przypadku byłaby tak głupia, jak wyzionięcie ducha przez bezpańskie, zdziczałe koty spod bloku, które były głodne akurat wtedy, gdy przechodziłeś obok. Dlatego proszę pamiętać, aby zawsze omijać miejsca okupowane przez te sierściuszki. Przez psy z resztą też, bo jeszcze zagryzą, zjedzą lub ukryją zwłoki... a nie zaraz, przecież psy to nie klony Meksyku. #PozdrowieniadlauserkiEduarda. Po prostu lepiej umrzeć godnie, na przykład w walce z autokorektą czy ciągle włączającą się portugalską klawiaturą w telefonie.
Przepraszam, chyba jestem ślepa, ale nigdzie chińskiej pisaniny nie widzę.
Tak, to jest rezultat wręcz idealny. Każdy weźmie od drugiej osoby po troszku, nauczy się czegoś przy okazji i tak dalej. Taki handel, tyle, że z brakiem jakichkolwiek opłat. Jeżeli jednak jakieś są, to pod inną postacią. Na przykład pracy, zainteresowania czy innych podobnych rzeczy. Może dlatego to takie wspaniałe? Problem jednak zaczyna się wtedy, gdy musimy się zadawać z kimś, kto może na nas źle wpłynąć. Wtedy nie jest już tak kolorowo.
Chinka nie wie czym są anioły? Oh, gdyby Maryśka to usłyszała, to jej zdziwienie sięgnęłoby sufitu, a nawet go przebiło. Wiedziała, że Chinka do wiary chrześcijańskiej nie należała, tylko miała swoje wierzenia, o których się kiedyś tam Portugalka uczyła. Myślała jednak, że aniołki mają jednak jakieś znaczenie dla Yan, że o nich coś tam na bank wiedziała. Ano, jakby jednak tamta chciałaby coś wiedzieć, to może się zawsze Portugalii zapytać. Z chęcią jej o tym wszystkim opowie na swój sposób. Tym bardziej, że to wszystko brała ona na poważnie, więc mówiłaby z ogromnym entuzjazmem oraz pewnością. Nie zająknęłaby się nawet!
Natomiast gdyby o słoniu usłyszała, to pewnie by zemdlała. Takie rzeczy były dla niej wręcz niewyobrażalne... ale w sumie, to każda wiara ma w historii coś dziwnego, więc nie ma co się zastanawiać.
- No, może miał kobiecą urodę... ale pomimo tego już z daleka rozpoznałam, że to jest facet, a nie kobieta. A z resztą, czemu niby nie mówił jakiej jest płci? Przecież to coś okropnego, gdy uznają się za kogoś innego i takim cię traktują. - Powiedziała, nadal z wyraźnym grymasem na mordce. O ile userka znała powód, bo przeczytała posta wcześniejszego, tak Marcia nie miała kompletnego pojęcia o powodzie takiego postępowania.
Tak, pewnie by wtedy obciął. Nie miałby innego powodu, tak w sumie. Nie zniósłby pewnie tego, jak by go zauważali, więc by się zbuntował i zrobił wszystko, aby nareszcie uznali go za mężczyznę. Na szczęście nie miał z tym żadnych problemów w latach wcześniejszych, jak i teraźniejszych, więc nie musiał udowadniać, że jest tak a nie inaczej. Bogu dzięki!
Chinka nie miała problemu z ubrankami, co wyszło w sumie u niej na duży plus. A Porcia wręcz przeciwnie - od razu musiała lecieć po coś do sklepu, aby nie musieć latać w męskich ubraniach. Te wszystkie koszule wisiały na niej niczym worki. Nie mogłaby się w nich w żadnym stopniu pokazać - tym bardziej, że różnica wzrostu między nią a Pedrosiem była trochę duża.. w końcu to dobre 8 cm.
Jedyne chyba, co ich nie różni to sprawy oczywiste - ciemne, dłuższe włosy, brązowe oczy czy kolor skóry. Jednak obojga również mają kaloryfer. Po prostu u Maryśki jest mniej widoczny. No bo, skoro w wolnym czasie ćwiczy, cały czas się porusza, to musi być tego efekt.
Userka apeluje, aby ta druga nie dążyła do aż tak niskiej wagi, bo jeszcze anorektyczką zostanie...
Ano, gdyby naprawdę byłaby głodna, to by ją pozbawiła. Tylko wtedy jest zdolna wchłonąć tak ogromną ilość jedzenia. A to, czy jest angielska nie ma różnicy. Tyle po świecie niegdyś pływała, próbowała tylu potraw, że wyrobiła sobie stalowy żołądek. Chyba nic nie ma prawa jej zemdlić, zabić czy rozwalić od środka, co w sumie wyszło jej na plus. Alice może w końcu poczuć się doceniona przynajmniej przez jedną osobę... bo Portugalka chyba jako jedyna się nie brzydziła. Zdarzało się jednak, że najzwyczajniej w świecie sobie z jej kuchni żartowała. Szczególnie wtedy, gdy miała wspaniały humor.
Błagam, tylko nie kolejne fazy, bo znowu będzie salwa śmiechu.
Gdyby ktoś miałby zaszczyt doświadczyć takiej chwili, to chyba byłby wniebowzięty.. lub umarłby na zawał. Jednak cały efekt psułoby danie, które Angielka miałaby ze sobą. No bo tak - słoń, te wszystkie szaty, słowiki i inne duperele wyglądałyby na bank wspaniale. Tym bardziej, że sama blondynka była bardzo ładna i niejedno mogłaby tym zdziałać. Wie chyba pomimo tego każdy, że mało jest osób na świecie, które nie wybrzydzają i nie są z pochodzenia z Wielkiej Brytanii. Już lepiej by było, gdyby komuś innemu danie podkradła, lub załatwiłaby sobie jakiegoś porządnego kucharza. Tak, prawa autorskie i w ogóle, oburzenie innych... ale przynajmniej by się biedulka nie skompromitowała... a przynajmniej nie tak koszmarnie. W ogóle, niech lepiej się za żadne podobne wizualizacje nie bierze. Niech po ludzku wejdzie to środka, aby kogoś nie przyprawić o zawał serca. Niech ograniczy ilość martwych, no.
A Chinka to coś zupełnie innego. Przecież się w blondynce (nie)dyskretnie podkochuje, więc zrobiłaby chyba wszystko, aby zdobyć jej serce... albo coś jeszcze. Nie ważne. Jak ktoś chce, to niech się domyśla, co userka miała w tej chwili na myśli.
To i userka Porci również poświęci następny akapit Lici. Ot, taka tradycja. #bajeczna_litfa #wanna #fejmlitfy #Litwa #chłodnik #chodnik #ćpajmy_różowe_chodniki #poganpower
- Wybacz, ja to zawsze wybiegam gdzieś daleko ze swoimi przemyśleniami... po prostu biorę to zbyt poważnie. To znaczy, tak sądzę. - Przez chwilę przypatrzyła się Yan, jak wkłada kolejne kawałki jedzenia do ust.. co z deczka dziwne mogło się wydawać. W końcu nieraz się zdarza, jak ktoś je sobie w spokoju, a jak zerka gdzieś w bok to zauważa, że jest obserwowany. Od razu jeść się odechciewa. No ale dobrze, nie ważne. Po chwili zwróciła swoje oczy na stół i to w niego się wpatrywała przez dłuższy czas. - Tak tak, o to chodzi... w końcu to one w jakiś sposób kolorują nieraz nasze szare dni. A z resztą... bez nich świat byłby pogrążony w chaosie. Nie chcę sobie nawet wyobrażać świata, w którym te wartości nie obowiązują. Musiałby być straszny. - Tak, dla niej wiele rzeczy było tymi złymi i przerażającymi. Pierwsze miejsce jednak zajmowały przemyślenia o śmierci (#pozdrodlaMeksi) i właśnie o tym, co wspomniane było powyżej. To takie rzeczy, których ona nie lubiła najzwyczajniej w świecie.. nawet, jeśli to kraj melancholijny, to trzeba znaleźć na coś wesołego.
Zauważyła uśmiech, więc zaraz go odwzajemniła i cicho się zaśmiała. Rumieniec jednak nadal oblewał jej twarz. Teraz może nawet nie przez słowa Chinki, a zwykłą radość.
Bardzo ceniła sobie to, że Yan nie była typem osoby, która kogoś ciągle czymś zamęczała... a przynajmniej nie ją. Nie lubiła ciągłego wałkowania takich tematów, których zwyczajnie nie lubiła lub wywoływały uczucie zakłopotania. Nieraz osoby, które to robiły były świadkami gwałtownego opuszczenia jakiegoś miejsca przez Maryśkę lub zwrócenia przez nią uwagi.
Ej ej ej, rozumiem, że odbieganie od tematu jest fajne, ale bez przesady... ale w sumie, to userka musi kupić sobie słownik do portugalskiego i CS'a.
Albowiem tak naprawdę Portugalka ćpie kawę i herbatę, ale nikt o tym nie wie. Nie wygadaj nikomu, bo jak się wyda to mnie ją odwyk wemzą, a wtedy to będzie troszeczkę smutno. Ale prawda jest taka, że Portugalka jest takim chodzącym przytulaskiem. Każdego może utulić, nawet swoje rodzeństwo jak się ktoś uprze. Jest do tego stworzona. Nawet, jeżeli jest chudziutka, to potrafi się postarać na tyle, aby osóbce było mięciutko i przyjemnie. Czyli jedno z zastosowań cycków.
Wskaźnik uroku przy Porci i Chińci przebija rekord chyba. No bo to jest takie meeeega słodkie. Szczególnie sesja, na którą userka postara się odpisać, bo w miejscu coś stanęła.
- Aj, no tak no tak. Zapomniałam. Wybacz~ - Ona tyle pieniędzy pożycza i wydaje, a Maryśka musi się szczypać z pieniędzmi... tak, musi. Ale jak danie jakieś robi, to zawsze najdroższe składniki kupuje! Jaki paradoks, prawda?
- Pewnie, że będzie milej! Spędzenie takie czasu z drugą ukochaną osóbką jest czymś wspaniałym. Wiesz, odrywasz się od swojej szarej rzeczywistości i się śmiejesz, uśmiechasz. Nie da się inaczej... znaczy, ja to tak odczuwam. - Mówiła cały czas z uśmiechem na mordce. Gdy jednak usłyszała pytanie to lekko pobladła - Tak, od lat już mieszkam sama. Dobija mnie to już troszeczkę, ale da się wytrzymać... jedyne co mnie smuci to jest to, że nie mam z kim porozmawiać. Co prawda siostrzyczka mieszka obok, ale nasze rozmowy niezbyt miło się kończą. - Tym razem powiedziała trochę ciszej. W końcu dobrze by było mieszkać z kimś bliskim pod jednym dachem. Czułaby się o wiele lepiej. Tak więc domyśleć się można, że tak ogromnej rodzinki Chińci trochę zazdrości. Ona ma tyle osóbek wokół... dla Maryśki to byłoby po prostu szczęściem ogromnym. Tym bardziej, że jest tam jeszcze Makau. W skład jej domu zaś wchodzi jedynie ona. Różnica jest widzialna gołym okiem, prawda?
W sumie z mieszkania w hotelu też się aktualnie cieszy, bo nareszcie nie musi przebywać ogromnych odległości, aby kogoś spotkać i go przytulić. Co prawda jej to nie przeszkadzało. Zawsze mogła załatwić lot... ale człowiek jest załamany i potrzebuje rozmowy natychmiastowej, to jest krótko mówiąc udupiony. Gdy coś naprawdę przybije go do ściany, to nie będzie w stanie gdziekolwiek się wybrać. A tak to wyjdzie z pokoju, przypełznie do drugiego i już może się wypłakać.
Święte słowa, och święte.
Na słowa o sukienkach zaraz się ożywiła. Sio, melancholio! - Nie nie nie, nie trzeba, naprawdę! Dziękuję za życzliwość, ale mam wszystko co potrzebne. Zostaw je sobie. Może kiedyś ci się przydadzą? - Zaczęła machać rękami, aby gestem dodatkowo ukazać jej, żeby nią się nie przejmowała. Nie chce w jakiś sposób przyjaciółeczki wykorzystywać. Tym bardziej, że ona to taka osoba mało ważna. Nie trzeba aż tak o nią dbać. Tak właśnie o sobie myślała.
A tak naprawdę to bardzo chętnie przyjęłaby sukieneczki. Coś jednak ją powstrzymywało. Nawet nie to, że czasami zbyt dużo pokazywały, były za krótkie. Po prostu gdyby je wzięła to myślałaby, że Yan wykorzystała. A wtedy by nie spała, nie jadła, siedziałaby w domu... potem oddałaby rzeczy jego właścicielowi. Wie, że nie jest to dobre podejście, nawet bardzo niekulturalne. Nie potrafiła jednak inaczej.
O wiele inaczej byłoby jednak, gdyby to ona komuś coś dawała. Wtedy to emanowała by życzliwością, szczęściem i miała ogromnego banana na twarzy. Uwielbiała dzielić się z innymi.
Kryzys rzeczą złą... wyniszczył gospodarki niektórych krajów, w innych nadal trwa i niszczy dalej, czyli między innymi w Portugalii. Ona sama nie "chwaliła" się tym nikomu. Nie widziała potrzeby. Nie chciała wzbudzać w nikim współczucia, tym bardziej tego sztucznego i wymuszonego. Chce za to pokazać, że sobie radzi i ma się dobrze. Nie prosi nikogo nawet o pieniądze. Prawda, chce się z tego ustrojstwa wygrzebać jak najszybciej, ale chce to zrobić sama, bez niczyjej pomocy. Chce być twardą i samodzielną.
Lepiej będzie, jeżeli nawet nie pochwali się tym pomysłem przed Portugalią. Zrobi jej się wtedy smutno, że wzbudza aż takie współczucie i że się nią przejmują.
Zauważyła prędko rumieńce, więc uśmiechnęła się szerzej w jej stronę i otworzyła szerzej oczy. - Dobrze, wszystko rozumiem, querida~
Portugalka nie odważyłaby się... ale jak ta będzie u niej w domku, to będzie się starała, aby zatrzymać ją jak najdłużej.
Na samo określenie jej słodkości zaśmiała się dosyć głośno - Sądzisz, że ja w ogóle jestem słodka? Zawstydzasz mnie! - Mówiła, pełna życzliwości. Tak, Chinka ją w tej chwili mocno zawstydzała. Takie miłe rzeczy o sobie słyszeć... ach, wydawało się to przyjemne. - Cóż, obrigada. Pamiętaj, że ty zawsze będziesz najsłodszym stworzonkiem na tym globie. - A to zdanie wypowiedziała normalnie, jakby nie przekazywało niczego... albo po prostu była przyzwyczajona, że tak wszystkich w kółko chwaliła. Przypuśćmy, że jest to ta druga opcja. W końcu wiedziała, że Yan też może poczuć się w jakiś sposób doceniona.
Posty, którym brakuje sensu miło się czyta, więc niech się userka nie martwi, tylko pisze bez ograniczeń. Ten post też nie zawiera w sobie żadnego rodzaju logiki. W końcu ma to być jednak zabawa, prawda?
E tam cudowną od razu, proszę nie przesadzać~
W sumie to racja.nAlice Nie jest biedna. Tym bardziej, że jest pomysł, aby uczynić ją taką forumową Tap Madl, głową forum, dać na banner. I jeszcze w takiej formie, w której ujeżdża słonia. To się sprzeda prze państwa. Trzeba to po prostu zrealizować i pójdzie jak z górki. Zbijemy gruby hajs, kupimy sobie willę i będziemy oglądać Alice na słoniu. Wspaniały przepis na przeszłość. Ale dobrze, nie będziemy aż tak jej zamęczać, bo jeszcze nam polegnie w trakcie, a wtedy pójdziemy z torbami. Niech sobie śpi, wtulona w pościel i sobie spokojnie żyje. Kogo innego posadzimy na zwierzątku i zrobimy z niego ikonę forum, o! Musimy ogłoszenie zrobić, załatwić parę spraw i o, początek nowej kariery!
Ojej, Portie w chińciowym serduszku. Jak słodziutkooooo. Userka oficjalnie mówi, że cię kocha.
Chwila, proszę o wyjaśnienie zwrotu "Portugalioseksualna", bo nie ogarniam w tej chwili. Tym bardziej, że ta herbata coś tak dziwnie smakuje, jakby była parzona dwa dni i pływały w niej ryby. Może dlatego mam ukryte nocne fazy, śpiewam "salsa tequila corazon" i widzę Marię Curie Skłodowską na jednej ze swoich ścian. Chwila, czyżbym znowu odbiegała od tematu? Wszystko, byle nie herbata! Może być i fanfick, którego przeczytam z chęcią, byle nie herbata. To temat tak obszerny, że nikt chyba nie wyrabia. Są białe, czerwone, czarne, zielone, owocowe i jeszcze masa innych. Niech pozostaną na boku i nigdy się w postach nie pojawiają.
A nie zaraz... sama o nich wspomniałam. Co ja robię.
Tak, wróćmy do postu, bo haos się robi.
Sama Porcia się zastanawia, dlaczego zauroczenie u Chińci pojawia się w takich a nie innych momentach. Powodów też nie zna dokładnych. Jntrest w tej sprawie po prostu zielona. Ale fakt faktem, interesuje ją to. Tym bardziej, że Yan ciągle leci do Angielki, z którą dzieli niezbyt miłą historię. W końcu nieraz musiały zlać się po tyłkach, odciąć ucho czy coś... A ona pomimo tego nadal do niej idzie. Niby jej to nie przeszkadza, ale uważa, że coś tutaj jest wyraźnie pokręcone. Ponadto, obie bardzo mocno je kocha i o obie jest zazdrosna. Rezultatów nie trzeba chyba tłumaczyć. Po prostu jest jej też czasami przykro, że ona jest sama jak paluszek. Po prostu może nie być tego świadoma. W końcu i tak nie szuka drugiej połówki i nie wykazuje zainteresowania nikim.
A Portugalka ufa Chineczce całym serduszkiem i wie, że nie nie zrobiłaby jej nic złego. Zna ją na tyle, aby być pewną na sto procent i się nie przejmować. Z resztą, bardzo sobie to ceni. W końcu takie wspaniałe przyjaciółeczki nie spadają z nieba. Ponadto, nawet jeśli Azjatce zdarzył się jakiś większy odpał, to Maryśka i tak nie odsunęłaby się od niej. Już udało jej się na tyle przykleić i zaufać, że to chyba w tej chwili niemożliwe. Jej zaufanie przebija w tej chwili sufit...
Niech jednak Yan wie, że jak już naprawdę mocno zrani Porcię, aż za mocno, to trudno potem jej będzie z powrotem przywrócić miłą relację. To tak w sumie, jak między obydwoma południowymi siostrzyczkami... ale one to już w ogóle siebie nie lubią. Aż tak źle nie powinno być.
Może i nie ma, ale być powinna. A kto tam się będzie tym przejmował. Piszta i się nie przejmujta~
Urocza urocza, to jest pewne... no bo jak tutaj się nie rozmarzyć, jak ma się wizję takiej rodzinki. Po prostu cud, miód malinka, czy jak tam to szło. A serduszko userkii również się stopiło, bo sobie właśnie to wyobraziła. #rzygamtęczą
Czy by się podniosła? Może i tak, ale od lat sobie wmawiała, jaka ona jest nieważna, zła, że mało by to pomogło. Na pewno W CZYMŚ by pomogło, ale jej samoocena nie poszłaby szybko do góry. Musiałoby to chyba trwać latami, lub Yan musiałaby każdego dnia przychodzić do Portie i starać się jakoś ją pocieszyć, pogadać z nią. Wtedy wyraźnie by się poprawiło.
Oj, a co to? Czyżby rumieniec ponownie oblał jej twarz, ale tym razem o wiele mocniej? Tak, to się stało, gdy do Marysi dotarły słowa drugiej osóbki. Zaczęła patrzeć gdzieś w bok, zupełnie niekontrolowanie. - Cóż... ty też nadal jesteś częścią mojej rodziny i się do niej zaliczasz. I ten.. cieszę się, że ja również należę do twojej.. T-to znaczy, tak sądzę, że należę. - Jąkanie się i brak sensu w zdaniach uważam za wykryty. - To byłoby chyba niemożliwe... nie da się od tak zapomnieć o kimś, kto brał udział w chociaż mniejszym stopniu w czyimś życiu. Tak ja przynajmniej uważam...