Niedaleko hotelu, na rozciągającej się na sporej części terenu polanie ukwieconej w wielu pięknych kolorach, rośnie wierzba. Stara, chyląca się ku ziemi pod ciężarem własnego wieku. Wiele widziała, zarówno dobrego jak i złego, i tak oto spoglądając opuszczoną z dawna dziuplą na kwiaty kwitnące przy jej korzeniach, nieustannie roni niewidzialne łzy, poruszona do głębi smutnymi wspomnieniami, jakie skrywa w sobie.
Czasem wierzba się uśmiecha. Nie widać tego, ale można niekiedy poczuć przyjemne uczucie szczęścia, gdy się do niej podejdzie.
Wierzba lubi, gdy na wykonanej z kawałka deski huśtawki, zawieszonej na jej najsolidniejszej gałęzi, bujają się ludzie. Bo najczęściej również oni są wtedy szczęśliwi. Łypie na nich oczodołem dziupli, a zielone warkocze szumią cicho na wietrze. Zapamiętuje takie dni, bo lubi wracać myślami do chwil, gdy nie jest zupełnie sama na tej, mimo że obsypanej kwiatami, pustej polanie.
Czasem wierzba się uśmiecha. Nie widać tego, ale można niekiedy poczuć przyjemne uczucie szczęścia, gdy się do niej podejdzie.
Wierzba lubi, gdy na wykonanej z kawałka deski huśtawki, zawieszonej na jej najsolidniejszej gałęzi, bujają się ludzie. Bo najczęściej również oni są wtedy szczęśliwi. Łypie na nich oczodołem dziupli, a zielone warkocze szumią cicho na wietrze. Zapamiętuje takie dni, bo lubi wracać myślami do chwil, gdy nie jest zupełnie sama na tej, mimo że obsypanej kwiatami, pustej polanie.