- Moje imię nie ma tak pięknego znaczenia... Pochodzi od słów, które oznaczają "Pochodząca z wysokiej wieży"... Myślę, że może w jakiś sposób do mnie pasuje... Wieżę widzą wszyscy, prawda? Podziwiają jej ogrom, jej piękno... Ale nikogo nie interesuje, kto jest wewnątrz... A wszystkie wieże w gruncie rzeczy są do siebie tak podobne, że można je pomylić, choć, gdyby postawić je obok siebie, nikt nie znalazłby w nich podobieństwa... - westchnęła cicho, myśląc o tym, jak często mylą ją z jej siostrą, która była jej przeciwieństwem. Czyżby były odbiciami lustrzanymi? Gdy patrzysz jedynie na osobę w lustrze, lub osobę przed nim, trudno Ci stwierdzić, która jest iluzją. Dopiero, gdy patrzysz z boku, jesteś w stanie odnaleźć różnice. Prawa dłoń staje się lewą, a oczy wydają się patrzeć w zupełnie inny sposób. Podobno odbicie jest piękniejsze od oryginału... Czy tak właśnie było też w jej wypadku? Mylono ją z siostrą, bo nie chciano widzieć jej, lecz właśnie Emily? Czy była jedynie niechcianą iluzją? Wszyscy kochali jej siostrę, a o niej zapominali. Czy miała być jedynie cieniem, który dla innych był jedynie zapowiedzią rychłego ujrzenia jej siostry w pełnym blasku?
- Ma pani bardzo piękne imiona. Pasują do pani... Myślę też, że na pewno ma pani bardzo dobry gust... Ja się chyba jednak na takich tematach nie znam... - zarumieniła się intensywnie, spoglądając w dół. Nigdy nie zwracała uwagi na osoby przeciwnej płci, czując, że nie ma ku temu potrzeby. Uważała, że nikt nie odwzajemni jej spojrzenia, że każdy szybko porzuci ją dla jej siostry, albo pomyli ją z nią. Możliwe, że znalazłby się ktoś, kto pokochałby ją tylko dlatego, że była tak podobna do swej pięknej siostry, jednak o wiele bardziej posłuszna. Zupełnie jakby była lalką, stworzoną na jej podstawie. Marionetką, której sznurki można trzymać w swych dłoniach, kontrolować ją, która jednak wygląda zupełnie tak, jak żywy człowiek, jak jej piękny pierwowzór.