Równy stukot wojskowych butów rozległ się po niedługim czasie na korytarzu. Niemka, ze sporym traperskim plecakiem, (bo przecież to o wiele lepsze niż walizka!) na ramieniu i... trzema psami u boku rozglądała się po korytarzu szukając przydzielonego pokoju, numer osiem, numer osiem... jest! Ze zwyczajnym dla siebie marsowym wyrazem twarzy stanęła w progu i rozejrzała się. Trudno było nie zauważyć współlokatorki, która już zaczęła rozgaszczać się w spólnym lokum.
- Guten Morgen.. wygląda na to, że mieszkamy razem.- rzuciła krótko do dziewczyny wchodząc głębiej do pomieszczenia i kładąc plecak obok drugiego łóżka, a za nią, merdając ogonami i obwąchując każdą napotkaną rzecz wkroczyły czworonogi. Monica nie zauważyła wcześniej kotowatego pałętającego się po pokoju, a nawet jeśli by go dostrzegła... psy nic sobie z niego nie zrobią, wytresowane, niemiecka dyscyplina!
Nie oczekując, że Angielka pociągnie rozmowę dalej sama zaczęła rozpakowywać swoje rzeczy, wszystkie równo poskładane, niczym od linijki. Dużo ich nie miała, nie było jej na rękę taszczyć ze sobą nie wiadomo jak wielkiego bagażu. Zagospodarowanie pomieszczenia nie oznacza przecież zapchania go niepotrzebnymi papilotami, zbierającymi kurz, roztocza... ugrh, aż po plecach blondynki przeszły ciarki na myśl o tym całym gromadzącym się brudzie!