Przyglądała się pięknej damie, którą w pierwszym momencie uznała za młodzieńca. Po chwili jednak głos kobiety, tak wspaniały, że trudno było go zapomnieć, rozwiał wszelkie wątpliwości. Patrzyła przez chwilę na zabawę, nim uświadomiła sobie, kim jest osoba przed nią. Czyż to nie jedna z pięknych przedstawicielek rodziny jej opiekunki? Gdyby nie to, jak w tym momencie kobieta była zajęta, zapewne przywitałaby się z nią, jednak nie chciała jej przerywać chwil radości. Słuchała rozmowy, siedząc w ciszy.
"Gdy rodzą się bliźnięta, jedno zostaje porzucone..." - te słowa odbiły się echem w jej głowie. Ona i jej starsza siostra... To było wręcz identyczne zjawisko. Emily, która jaśniała ponad wszelkimi istnieniami i ona, pogrążona w ciemności zapomnienia. Czy to właśnie naturalny porządek? Czy jej przeznaczeniem było pozostawać zawsze w cieniu i patrzeć na blask swej siostry? Czy jej życie było jedynie przypadkiem, jedynie wynikiem łaski? Przytuliła mocniej swą niedźwiadkę, lecz oczy delikatnie szkliły jej się od łez, gdy wciąż słuchała jak piękne damy rozmawiają tuż obok niej, nie dając jej możliwości wejścia do rozmowy, opowiadają o naturalnym porządku rzeczy, o konieczności porzucenia. Spojrzała na szczęśliwy pyszczek pandy. On przeżył, gdyż był potrzebny, był wyjątkowy. A jaki był cel jej własnej egzystencji? Nie umiała go znaleźć. Maleńka kropla spłynęła po porcelanowym policzku, rozbijając się na śnieżnobiałym futerku misia.